i ja ciebie nie potępiam.


 Uczucie, do którego się przyzwyczaiłam, to kompletna bezsilność z powodu swoich, wad, ograniczeń, słabości. Do popełniania tych samych błędów, na przemian pychy i błagania o pokorę. Te wszystkie chwile sprawiają, że w pyle swojego człowieczeństwa leżę bezsilnie czekając na Miłosierdzie. Pewnie dlatego tak kocham Marię Magdalenę - tę, której wiele odpuszczono, bo bardzo umiłowała. Jest jak każdy z nas: grzeszna, zagubiona i taka samotna. Ale ona umiała spojrzeć na twarz Jezusa i wyciągnąć rękę w niemym geście proszenia o pomoc. Mogła sobie przecież pomyśleć: jestem w takim bagnie, że nie dasz rady z tym nic zrobić. Albo: sama sobie poradzę! A ona jakby na przekór tym wszystkim pokusom, które nas dopadają w chwilach zwątpienia całkowicie uwierzyła i porwana niezrozumiałą po ludzku miłością towarzyszyła Maryi w najgorszych chwilach życia, gdy jej Syn umierał krzyżowany przez tych, za których się oddawał.



Mario, umiłowałaś do końca i nie straszne ci było czuwanie na Golgocie, bo On dał ci życie i tylko z Nim miało ono sens. Już nic się nie liczyło - odpuścił każdy twój grzech, zapomniał o każdej ohydzie popełnionej w przeszłości, bo umiłowałaś. Nie dlatego, że stałaś się nienaganna, przykładna w modlitwie, wzorowo poszcząca. Nie. Ty się zakochałaś w Chrystusie i ta miłość sprawiła, że przestałaś się bać śmierci. JEDYNY BÓL JAKI ODCZUWAŁAŚ, TO BÓL ROZŁĄCZENIA Z TYM, KTÓRY W TWOIM ŻYCIU ZMARTWYCHWSTAŁ.


I dlatego Jezu właśnie ją wybrał na świadka swojego powstania z grobu. Wyobrażacie sobie ten absurd? Nie dość, że kobieta, to jeszcze prostytutka! Takiej nędzy Chrystus mówi z miłością: Mario i nakazuje przekazać uczniom, że widziała blask chwały Zmartwychwstałego. To jeżeli tak zrobił jej, to myślisz, że Ty nie możesz mieć udziału w Jego pokonaniu  śmierci? Że Ciebie nie zaprasza do wyciągniecia z kolejnego bagna w które wpadłeś? Z nałogu, z którym bezsilnie walczysz od lat? Phi! Wystarczy, że oszalejesz z miłości. Tylko tyle.

Komentarze